niedziela, 2 listopada 2014

Protoplaści i ich ofiary.

       Pierwsze przynęty strugałem kosą, która była idealna również do obrony przed złem ...
Rapala Jointed Floating Perch 11 cm stała się dla mnie talizmanem (mam ją zresztą do dziś) zapewniającym sukces. I ona właśnie stała się pierwszym wzorcem, którego próbowałem skopiować. Niestety nie zachowały się te moje łamańce... Ale do dziś pozostało we mnie irracjonalne przekonanie o wyższości fińskich sztucznych rybek nad inne ...

Dosyć szybko od mojego spinningowego debiutu zrozumiałem, że u nas- na Pomorzu- najwięcej energii dostarcza troć wędrowna  w wersji posrebrzanej. Zacząłem więc wykonywać przynęty dedykowane głównie temu gatunkowi.

Nie będę opisywał wszystkich etapów woblerowej ewolucji a'la Kiedroś.
Krótko zaprezentuję czytelnikowi "archaiczne" techniki, jakie ja stosowałem:

  • oklejanie folią od papierosów
  • malowanie farbkami plakatowymi
  • drobno- porowata gąbka zamiast pędzla, by uzyskać impresjonistyczny efekt poprzez nakładanie różnych warstw farb , jakie tylko wpadły w ręce (zabezpieczałem wówczas powierzchnie woblerów lakierem wodnym do parkietów, by ten balejaż nie rozmazał się w prawdziwą impresję :)
  • farby aerozolowe...
  • wreszcie pierwszy aerograf- pseudo iwata
  • ... potem już szło z górki... :)

Protoplasta :)

...i luźna wariacja a' la Lauri ;)



 Folia od papierosów lub czekolady, plakatówki, farby samochodowe + gąbka:






Ofiary ;)
 A.D. 1997
A.D. 2000

...uważny obserwator zauważy wahadło a nie wobler, ale ta fotografia ma ładunek sentymentalny i uważam, że jest klimatyczna (na marginesie- świetne wahadło z Trójmiasta)

A.D. 2000

...woblery w całości oklejane folią po papierosach miały poparcie:


 A.D. 2000

 ... kiedyś to brały ...

A.D. 2001


A.D. 2005



... nieszczęsna pseudo iwata- ale nie mam jej tego za złe, że pluła na moje woblery :)







... nikt nie spodziewał się bowiem ,że Ososie lubią Łokonie :o


A.D. 2006


... trochę ją okiełznałem, ale i tak do końca współpracy była tylko pseudo- aerografem:





... nie przeszkadzało to, by coś złowić...


... to był dzień konia na Słupi:

 ...
 A.D. 2007

... ryb w Parsęcie było tak wiele, że udało mi się sfotografować jedną w locie (zresztą zupełnie przypadkiem- taki ładny, ten brzozowy zakręcik):




... niestety ktoś podłączył rzekę pod prund ze sieci...



... także pod trzech dniach znowu nad wodą zapanował błogi spokój i odprężenie...



 A.D. 2008


... Lechu mocno się wkurzył ;)
A.D. 2009




 ... brzydal? Od Mr. Spray'a- ten wobler to prawdziwy weteran, a z uwagi na fakt, że nie przeszedł na emeryturę jest na liście końcowej:




... i jakie zajebiste powodzenie :)


A.D. 2002




... to wszystko przez te chwasty:

A.D. 2010

* niemieckie barwy nic tutaj nie znaczą- tylko tyle ,że szmata nadaje się lepiej na ryby niż inne lub, że po prostu jest tania >:->



Podsumujmy to wszystko scenerią znad pięknej rzeki Słupi:


Okolice Włynkowa:



... Bydlino powyżej kładki- coś pięknego:



Charnowo w górę:



... kultowy odcinek Kiedrosia i Orła- początek (albo koniec) Włynkówka na wysokości "Prostej przed Włynkówkiem"- wtedy Marek (na tej prostej) "wydoił" Łosia 5,5 kg:


...to samo ale wiosną:


"Prosta przed Włynkówkiem"



widok z dołu na Prostą- powyżej jest "Lorbas":





 ... i słynnej Parsęty na tzw. mostach:




... i Daszewskiej Łące, o poranku:




... i w promieniach przedpołudniowego słońca:








Jak widać nie zawsze kierowałem się jakością zdjęć- niektóre niosą ze sobą bardzo miłe wspomnienia pomimo, że trofeum było nieduże. 
Przecież wędkarstwo bez ryb byłoby zajęciem jałowym, podobnie ,jak niniejszy blog. 
Może ktoś będzie zainteresowany publikacją zdjęć ze złowioną przez siebie rybą, która spełnia podstawowe zasady estetyki i niesie ze sobą energię to z przyjemnością tutaj umieszczę  :). 
Także -nieładnie  chwalić się... chyba, że usprawiedliwia to szczytny cel ;) 




* * *


Tak się złożyło, że spora część muzyki, jaka przypadła mi do gustu w latach młodzieńczych pochodziła z Wysp Brytyjskich.
Może to kwestia ówczesnej mody na kapele z kręgów wywodzących się z brytyjskiego podziemia; może tego, iż faktycznie muzyka z Wysp ma w sobie przyciągającą, specyficzną, surową nutę wyoraną przez atlantycką wilgoć... być może przez fakt, że moja nieznajomość j. angielskiego daje mi tę "przewagę", iż jestem wolny od niektórych "poezji" bombardujących niektóre kompozycje :). A może wszystko na raz...
Mimo, iż zdecydowanie przedkładam dźwięk nad słowa w utworach muzycznych- a śpiew traktuję, jako jeden z instrumentów, w przypadku mojego kolejnego, obok N.M.A. i Voi Voda, faworyta lubiłem wiedzieć o czym on śpiewa. W trakcie słuchania LP przed moim nosem były książeczki z tłumaczeniem i teksty znajdujące na okładkach płyt   :). To było fajne :).

Posłuchajcie więc Bauhaus- kapeli będącej pionierem gotyckiego grania i jednocześnie jego ikoną:


lekko przebojowe:


... podobno Peter Murphy bardzo chciał być gwiazdą rocka, jak jego guru David Bowie- no ale z takim schizolskim podejściem... ;)

... depresyjne


szalone

  
genialne...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz