Kilka zdań o sprzęcie, jakim łowię na rzekach Pomorza. Po co? Przede wszystkim, by polecić go wędkarzom
którzy łowią głównie na woblery, niezdecydowanym lub otwartym na nowe doświadczenia.
Moją
podstawową bronią jest kij, który raczej
odbiega od standardu wyznaczonego przez starych, doświadczonych
trociarzy.
Od lat łowię na trzymetrową, jednoręczną wędkę o ciężarze wyrzutu 10- 40 g.
Jest to niemiecki kijek sygnowany nazwą Seatrout. Ale pewien
recenzent znanej gazety wędkarskiej, napisał że, twórcom wędki tego typu chodziło zapewne o
łowienie srebrnych "glutów" przemieszczających się wzdłuż przybrzeżnych
wód niemieckiej części Bałtyku, niż czesanie wody w zakrzaczonych rzekach
Vorpommern i targanie lorbasów :) .
Ja oceniam to trochę inaczej. Łowię nim wyłącznie plecionką (ok. 0,18 mm) i myślę, że nie tyle został on stworzony tylko do łowienia
troci z plaży (aczkolwiek nadaje się do tego znakomicie), a raczej do wędkowania przy pomocy właśnie plecionek.
Szczytowa część jest w nim kluskowata natomiast dolnik odpowiednio sztywny.
Zatem jeśli chcę wyjąć przy jego pomocy, siłowo, z krzaków, dużego (np. 6 kg) srebrniaka- po prostu to robię :). Chyba, że nie chce... :) Noo ale, gdy srebrniak nie chce to nawet pała tu nie zaradzi.
Ktoś powie, że miękką szczytówką ryby nie da się odpowiedniozaciąć. Moim zdaniem steelhead 'owatej troci nie da się
właściwie zaciąć żadną "pałką", jeśli ryba źle "przylutuje". W dobie mody
na plecionki sztywnym spinningiem łatwiej spiąć rybę niż miękkim. Czyż nie?
Rzecz jasna, powyższe słowa nie są w żadnym stopniu kategoryczne. Pod tym względem z wędkami jest, jak z kobietami - wiele zależy od upodobań, a i tak pojawi się moment, że chciałoby się coś innego ;).
Na
końcu zestawu zwykle montuję systemik pozwalający połączyć agrafkę z
plecionką tzw. węzłem bez węzła. Podobno jest on bardziej wytrzymały niż standardowy. A ja w to wierzę :). W A.D. 2015 zrezygnowałem z agrafki- teraz tylko ów systemik stanowi element połączenia plecionki z przynętą. Bardziej kłopotliwym jest zmiana przynęty, także prawdopodobnie w porze zimowo- wiosennej wrócę do agrafek. Wydaje się, że zgrabiałymi rękoma będzie zbyt trudno właściwie owinąć plecionkę wokół systemiku.
Nie używam krętlika. Łowię głównie na
woblery, które nie skręcają linki. Wolę by końcowy zestaw był zredukowany do minimum. Gdy zakładam wahadło na agrafkę, to do niego
mam przymocowany krętlik.
Obrotówek również nie uzbrajam w krętlik.
Pewien bardzo prosty system pozwala zrezygnować z tego elementu podczas
łowienia tym rodzajem przynęt.
Systemik wykonuję z drutu nierdzewnego o średnicy 0,6 - 0,7 mm (można też kupić):
Należy pamiętać o dokładnym nawinięciu plecionki wokół systemiku (ja robię to ok. 10 x)
Zwracam uwagę na wygięty drut - powoduje ,że obrot nie wpada w obrót:)
Mam nadzieję, że pan Zdzichu nie obrazi się, iż demonstruję i dewastuję jego krawacik :)
* * *
... Wejdźmy do głębokiego, muzycznego podziemia.
Jest tam nieszablonowo, połamanie i nie- aksamitnie :)
Assassins of God
...poznałem ich przypadkiem w latach '90. Porysowana "gwoździem" CD z "odrzutu" walała się w koszu, w jednym z berlińskich sklepów i natrafiła na ciekawskie łapki kolegi kolegi :)... Zespół z San Francisco znany w europejskich "garażach",a chyba najbardziej w polskich:).
Rozwala na kawałki niejedną kapelę z powierzchni :).
Piekielna Hella ;)
...a mówią, że ... najlepszym perkusistą jest...
...warto poznać lepiej:
...ciarrrry...*
Natomiast z nimi zapoznała mnie pewna sprytna aplikacja muzyczna- Banshee. Za co jestem jej bardzo wdzięczny :)
Nie samym holem (i struganiem) człowiek żyje... :)
W związku z tym, ale także w ramach urozmaicenia lektury zaprezentuję szanownym czytelnikom kilka pamiątek z moich wędkarskich marszów, że tak powiem, znalezionych pod kaloszem :).
Parę lat temu, gdy mieszkałem jeszcze w Słupsku- mieście zwanym przez Niemców przedwojennych "Kleine Paris", a przez niektórych Polaków powojennych Perłą Pomorza Środkowego (otoczoną potem gierkowskim*, późnym rokokoko ;) ), na jednej z wędkarskich wypraw nad Słupię strasznie rozbawiłem kolegę "po wędce" tym, że nosiłem ze sobą aparat fotograficzny- specjalnie w celach wędkarskich. Nie mógł pojąć po jaką cholerę aparat na rybach!
Minęło kilka brań i holów a ten wreszcie zrozumiał, że w wędkarstwie nie chodzi wyłącznie o to, by złapać i zeżreć, że aparat fotograficzny jest narzędziem równie ważnym, jak reszta wędkarskiego szpeju... dla niektórych ;).
Także ja zawsze taszczę ze sobą trzecie oko.
Ostatnimi czasy rzadziej sięgam po aparat,
z uwagi na brak czasu i konieczność łowienia "z doskoku"- gdy trzeba
wykorzystać każdy moment na oddanie rzutu i odpowiednie poprowadzenie
przynęty. Zapominam, wówczas o Bożym świecie...
Jest
jeszcze sporo dzikich miejsc- takich niszy przyrodniczych, gdzie dogodne warunki mogą
znaleźć określone gatunki owadów, zwierząt i roślin. A im jest ich mniej tym bardziej trzeba pochylać się i zwiększyć skalę...
Wypada zacząć od pani żaby, bo to jeden z częściej spotykanych nad wodą i najsympatyczniejszych myśliwych:
*Edward Gierek- taki gość , który miał od zaj*****a cukierków w marynarce ;)
...na pewno jest to żaba :)
Żaba jeziorkowa (Pelophylax lessonae)
Jaszczurka żyworodna (Zootoca vivipara)
złapana na zakolach Swochowa nad Słupią
... żyworódka znad Jeziora Hajka pod Koszalinem (ktoś chciał jej zjeść ogon- ale nie byłem to ja :)
Zaskroniec zwyczajny (Natrix natrix)
-akurat ten miał mnie albo centralnie w d***** ,
albo był równie ciekawskim egzemplarzem :)
A to co za Mega UFO ?!
Oleica fioletowa (Meloe violaceus)
-spotkasz to lepiej nie dotykaj- jest trująca,
nawet jeśli nie weźmiesz jej do pyszczka :); namierzyłem ją wśród liści buków w lesie powyżej słynnej kładki w Bydlinie; zrobiła na mnie zajebiste wrażenie:
Żuk gnojowy (Geotrupes stercorarius)
pokazuję ją (myślę, że to dziewczyna) tylko ze względu na boskie rzęsy
- mieszka gdzieś nad Wieprzą w okolicach Wilkowic:
Bzyg pospolity (Syrphus ribesi)
... może i pospolity - na Daszewskiej Łące wszystko wygląda szlachetniej :)
Rusałka pawik (Inachis io)
... chiński mur nad Słupią wydaje się kojarzyć jednostajnie źle...
... jednak może kiedyś go szlag trafi razem z ...
i będzie tak ,jak dawniej:
klasyka:
Bielinek kapustnik (Pieris brassicae)
w wersji WOW ! ! ! :
Szablak krwisty (Sympetrum sanguineum)
latał sobie nad pewnym oczkiem wodnym pod Koszalinem :
Pszczółka Maja(Apis mellifera)
- udało mi się ustrzelić ją w locie i dlatego ją tutaj zamieszczam:
Gadziogłówka zwyczajna (Gomphus vulgatissimus)
Szablak żółty (Sympetrum flaveolum)
Świtezianka dziewica (Calopteryx virgo)
...nie wiem jak Wam, ale mi kojarzy się niezmiennie z letnim bieganiem za
Mr. Ososiem :)
Oczobarwnica mniejsza (Erythromma viridulum)
lub większa (?)
podczas wykładu z entomologii :)
Pióronóg zwykły (Platycnemis pennipes)
po prostu nartnik:
jakaś pluskwa- do twarzy jej z tym tobołkiem:
W dziecięcych
czasach lubiłem zaglądać w zakamarki domowych pomieszczeń i przyglądać
się mrocznym klimatom, jakie tworzyły wokół siebie pająki. Zwykle
czaiły się tam kątniki domowe, imponujące rozmiarami (i strachem, jaki
wokół siebie bezwiednie wytwarzały), tzw. nasoczniki trzęsie (choć wtedy
nie wiedziałem, że tak śmiesznie się nazywają), które z kolei bawiły
swoim tańcem św. Vita, i inne...
W
sumie ta ciekawość została mi do dziś. Choć teraz nie łażę po
zapomnianych strychach- wkładam głowę w trawę, gdy już po rybach. I nie
po to, by znaleźć coś strasznego tylko urokliwego :).
Liściak(Nigma walckenaeri) je muchę (zarąbisty pająk wielkości mszycy)
...kolejny mój ulubieniec:
Wałęsak zwyczajny (Pardosa amentata)
Należy pochylić głowy- jak dla mnie najpiękniejszy z pajęczaków występujących w Polsce:
Tygrzyk paskowany(Argiope bruennichi)
Łąka Daszewska jest ich królestwem- jeśli chcę sobie je popstrykać- tam z pewnością spotkam Jegomości:
Cofnik (Diaea Dorsata)
- super fajny pajączek, choć ma coś z Kuby Rozpruwacza ;)
Przedstawianie tego pająka jest chyba zbędne
Krzyżak łąkowy (Araneus quadratus)
- widziałem go późnym wieczorem powyżej Łąki Daszewskiej na Parsęcie:
Krzyżak ogrodowy (Araneus diadematus)
... młodzieniaszek wkomponował się w otoczenie:
Kołosz szczelinowy (Nuctenea umbratica)
-krzyżak nocny- bardzo trudny do sfotografowania z uwagi na tryb życia. Mi się udało na jednym z pomostów podczas zasiadki wędkarskiej i przy pomocy mega mocnej latarki:
Bagnik przybrzeżny (Dolomedes fimbriatus)
jedne z najwspanialszych pająków, jakie (całkiem łatwo) można zaobserwować nad polskimi wodami, na Pomorzu Zachodnim. Te poniżej zostały sfotografowane przeze mnie na Łące Daszewskiej, we wrześniu:
Tego dnia nic nie brało ale do domu wróciłem zadowolony :)
to prawdopodobnie
Bagnik nadwodny (Dolomedes plantarius),
bardzo rzadko (podobno) spotykany. Różniący się od swojego krewnego tym, że ma słabo widoczne pasy po bokach odwłoku:
... mam fart- bagnika nadwodnego ponownie spotkałem nad jeziorem Rosnowskim, na Zielonej Zatoce;
podobno są rzadkie :)
Wymiatała, gdy w mgnieniu oka, razem z kokonem nurkowała pod wodę, kiedy zbyt nieostrożnie zbliżałem się z aparatem:
... na szczęście nie miała ze sobą butli :)
Aksamitnik(Clubiona)
- pająk wcinający rośliny
niewątpliwie uroczy :)
... kolejny oryginał
Kwadratnik Trzcinowy (Tetragnatha extensa)
- kiedy poluje lub czuje się zagrożony przyjmuje bardzo wysmukłą pozycję, chowając się za wąską trzcinką:
Darownik przedziwny (Pisaura mirabilis)
z dzieciakami:
... i jego portrecik:
* * *
Czym poluję?
Lustrzanka
Stare radzieckie obiektywy nadające się do makrofotografii, z gwintem typu M42
Tzw. pierścienie pośrednie
Prosty dyfuzor do rozpraszania światła (na siłę zwykła chusteczka higieniczna wystarczy)
Tzw. adapter dla obiektywu M42
Oczywiście zadka to nie urywa, ale do zrobienia sobie przyjemności, myślę, wystarczy (ale Industar w konfiguracji z odpowiednimi elementami potrafi robić kosmiczne zdjęcia makro):
Helios MC 44M-4 2/58 i Industar 61L/Z MC 50mm f/2.8
Industar jest praktyczniejszy, ma lepszą rozdzielczość i przepiękny gwieździsty tzw. bokeh*, ale Heliosem można też zrobić sporo, np. bzyg z Daszewskiej Łąki i samica bagnika nadwodnego pilnująca młodych były robione przy pomocy Heliosa.
*bokeh- (ang. bokeh, boke - "rozmycie") – w fotografii sposób oddawania nieostrości obiektów znajdujących się poza głębią ostrości (źródło-Wikipedia).
U góry pierścienie pośrednie (w różnych konfiguracjach pozwalają zwiększyć skalę odwzorowania), po prawej prymitywny (ale łatwy w przenoszeniu) dyfuzor, po lewej adapter M42:
Pierścienie można łączyć ze sobą i manipulować w ten sposób skalą odwzorowania:
Największym problemem w tym zestawie jest niedobór światła- im więcej pierścieni pomiędzy obiektywem a aparatem tym większe ciemności.
Powoli zbliża się to, co daje najwięcej radości- malowanie woblerów. Ja robię to przy pomocy aerografu.
Dotychczas przewinęły się przez moje ręce trzy modele- dwie chińskie podróbki IWATA (AB-104, BD-208) i Harder & Steenbeck ULTRA. Pierwszy miał dyszę o średnicy 0,3, pozostałe- 0,2 mm.
O pierwszym nie mogę powiedzieć wiele dobrego, oprócz tego, że pozwolił mi zarazić się tzw. aerografią (choć robił sporo, by zniechęcić- zapychał się, pluł farbą, był nieszczelny).
Nie polecam go nawet dla początkujących malarzy (choć być może trafiłem tylko na taki felerny).
Drugi- BD-208- początkowo, był jak objawienie. Niestety z czasem ujawniły się jego wady nie do zaakceptowania dla kogoś, kto szuka precyzji i przewidywalności. Przede wszystkim irytuje niecentryczna dysza. Ktoś powie, że ma scentrowaną w tym modelu ale niech da receptę na zakup w pełni sprawnego chińczyka (mam wrażenie ,że pierwotnie mój BD-208 miał ją centryczną). Nie da się malować dokładnie, gdy na "czuja" kieruje się strumień farby. Osłona iglicy nie spełnia swojej funkcji w czasie pracy z pistoletem. Chyba, że została zaprojektowana po to , by chronić igłę w czasie leżenia w pudełku ;). Bo podczas malarskiego szału zbiera się na niej farba by w końcu zatkać przestrzeń wokół iglicy.
Wad jest więcej, ale te, które wymieniłem są wystarczające, by zdyskwalifikować ten model. Dodam na koniec, że podróbki IWATY tej konstrukcji występują pod różnymi nazwami (np. TG-180) ale ich wady się nie zmieniają.
Mimo wszystko jest to dobry wybór dla kogoś ,kto zaczyna malowanie i pochodzi z miejsca, gdzie przeciętny krajan jest skazany na chińszczyznę (np. Rzeczpospolita Polska), bo 300 zł to 1/4 jego pensji...
Dopiero pędzel H&S ULTRA przyniósł ze sobą satysfakcję. Wkrótce nazwa ULTRA stała się dla mnie synonimem precyzji, elegancji, zabawy, prostoty...
Myślę, że to aerograf, który jest stworzony dla amatorów lubiących dokładność. Malowanie nim i czyszczenie to zwykła przyjemność. Brzmi to, jak kryptoreklama ale nią nie jest- pozytywne wrażenia są spotęgowane przez doświadczenia z kiepskim stuffem ;).
... warto dokupić (air cap nr kat 123763)
... w nowym "air cap" osłona iglicy jest wykręcana
W wersji pierwotnej nie ma takiej możliwości:
...brak tego elementu najbardziej doskwiera, gdy na końcu dyszy zbierze się sucha farba i zatka wylot powietrza- najlepiej ściąga się ją opuszkami palców, a tu masz!:). Wypada przestawić serducho mojego pistolecika:
Nie wszystko, co chińskie jest nie fajne.
Ten kompresor w pełni spełnia swoją funkcję- kilka godzin malowania mu nie straszne, jest w miarę cichy (maluję często po nocach, w kuchni, w blokowej rezydencji- nigdy nie obudziłem domowników, ani nie skarżyli mi się, że przeginam pałkę). Posiada regulator ciśnienia, automatycznie wyłącza się, ma 3 litrowy zbiornik wyrównawczy, jest tani...
...cóż, muszę napisać małe sprostowanie odnośnie tego chińskiego cuda, jakie opisałem powyżej. Otóż, ma on jedną zasadniczą, acz ukrytą, wadę;) Może się bowiem zdarzyć, że właściciel takiego kompresora (lub podobnego) wpadnie na kłopotliwy pomysł pisania bloga. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że jakaś pobliska niedorajda natrafi na ślad w sieci i uzna sam fakt jego istnienia za policzek wymierzony bezpośrednio w jego zakompleksione, sąsiedzkie lico.... Nooo to wtedy, niestety, ujawni się ta ukryta wada kompresora z Dalekiego Wschodu... i może on zacząć być za głośny.... Dlatego namawiam najpierw do wywiadu środowiskowego a dopiero potem zakupy ;). Ewentualnie nie robić głupot i siedzieć raczej pokornie :).
A oto kolejne akcesoria:
pipeta (głównie do dozowania płynów znajdujących się na fotografii poniżej) i zbiornik do wymiany farby, będący jednocześnie stojakiem na aerograf:
chemiczny barek - od lewej:
- zmywacz do farb akrylowych - opóźniacz do farb akrylowych - wódka- do rozcieńczania akryli (może też służyć, jako opóźniacz) - rozcieńczalnik do farb olejnych
... w związku z powyższym (ale gwoli ścisłości- nie stosuję tego zbyt często, bo mnie trochę denerwuje; otwieram okno, unikam farb olejnych ,które śmierdzą itp.):
Maska jest wydatkiem dość drogim, jednak zdrowie jest najważniejsze. Z drugiej strony, czy mądre jest malowanie w kuchni...
Farby, jakie stosuję należą do grupy tzw. akryli- ich główną zaletą jest to, że nie śmierdzą.
Profesjonalne pojemniki na farbki;)
MODEL COLOR- akrylowe, wymagają rozcieńczenia, sięgam po nie rzadko, mają fajne łososiowe kolory :)
PACTRA- akryl (Kiederplayer najczęściej ładuje to do magazynka:)
...HUMBROL, REVEL- olejne
....polski ASTER- trudno dostępny, olejny
OK. Czas na prezentację reszty mojego szpeju woblerowego :). Myślę, że w tym miejscu wystarczy, że przedstawię Wam, szanowni czytelnicy, fotografie poszczególnych elementów z krótkimi komentarzami "po co i na co" :). A w dalszych postach będziecie mieli możliwość obejrzenia ich "w akcji" :).
Pudło na narzędzia:
... a w nim...
...tymi narzędziami kształtuję drut na stelaż woblerów:
-drobny pilnik
-piłka do metalu
-nożyce do mięsa (czytaj- do cięcia poliwęglanu- na stery :))
Pegasus- mini szlifierka; wycinam nią szczelinę
na obciążenie woblera:
... poniżej mini ręczna wiertarka, której teraz, w sumie, używam rzadko , jednak czasami może się przydać:
...akcesoria do miniszlifierki- najwięcej roboty mają te dwa u dołu- osadzone w głowicach- ich zadaniem jest rozwiercić otwór na ołowiane obciążenie w korpusie przynęty. Jako ciekawostkę powiem, że mini wiertełko widoczne po lewej stronie pochodzi z gabinetu dentystycznego; po prawej znajduje się frez modelarski:
...stomatologiczne narzędzie tortur i mini frez (czerwona igielitowa koszulka została przeze mnie nałożona ,by ustabilizować uchwyt znajdujący się w gnieździe mini- szlifierki (made in china :) )- bez tej modyfikacji frez "łapie mimośród":
Co tu komentować!
"Jaki koń jest każdy widzi"*:
*to stare polskie przysłowie, opisujące rzeczy oczywiste...
... z drugiej strony, nie każdy musi wiedzieć:
plaster
ołówek
pędzelki
cienkopis
długopis
nożyczki
pilniki do paznokci
linijka
nożyki ww uchwytach (2 szt.)
... na kolejnej fotce:
suwmiarka
mini imadełko
imadło muchowe
strzykawka (do wprowadzania w niewielkie otwory żywicy epoksydowej)
... ale po cholerę mu żabki do prania?!
Używam ich ogólnie do podtrzymywania w odpowiedniej pozycji woblerów, w które wklejam stelaż, ale również do innych rzeczy :)
A na koniec szpachla i klej typu wikol, do drewna:
W sumie to nie koniec- brakuje w tej menażerii pokostu lnianego i żywicy epoksydowej. Ale nie będę już raczył wrażliwego czytelnika fotkami tych płynów, bo pojemniki, w jakich je trzymam są mało tematyczne- słoik po dżemie truskawkowym (pokost ma kolor sugestywnie żółty, także co bardziej delikatny mógłby posądzić Kiedrosia o obsceniczność) i półlitrówka...
... tyle tych narzędzi... czy to jest jeszcze HAND MADE... temat do przemyślenia na forum wędkarskim...
* * *
... w latach 90' działo się naprawdę sporo w świecie muzyki.
Wtedy podziemny, gotycki gigant- Fields of The Nephilim postanowił zaznaczyć swoją obecność w bardziej demoniczny sposób, czym wywołał we mnie, w późniejszym czasie, niemal bałwochwalcze zapędy ;)
Właściwie odpowiedzialny za ten zgiełk był jeden człowiek- Carl Mc Coy- trzon Fields of The Nephilim: